piątek, 20 grudnia 2013

Poegzaminowo.

Witam :)
Wczoraj miałam egzamin z klarnetu, w końcu! Strasznie się ogólnie denerwowałam egzaminami w muzycznej, no bo to wiadomo, pierwsze egzaminy w II st, już nie ma taryfy ulgowej, nowi nauczyciele... Ale dałam radę :)
Z fortepianu dostałam -5 (miałam 10 grudnia), a z klarnetu dostałam 5 ;)
Jestem bardzo szczęśliwa, że już po wszystkim :) A jeszcze w liceum mam średnią 4,5 :O W życiu nie miałam takiej wysokiej średniej na półrocze, nie ogarniam tego, hahaha ;) Szczególnie 4 z historii jest śmieszne, bo naprawdę nie wiem nic z tego co się "uczymy". No ale cóóż ;D
Nie wierzę, że już niedługo święta. Jakoś nie czuję tego klimatu nadchodzących świąt, prawdopodobnie dopiero sobie to uświadomię, gdy będę ubierać choinkę ;)
Dzisiaj była wigilia klasowa. Ogólnie, ja mam naprawdę świetną klasę, dogaduję się świetnie prawie ze wszystkimi, z każdym można porozmawiać, pośmiać się, poprosić o pomoc... Bardzo się cieszę, że trafiłam właśnie do takiej klasy :) A dziewczyny to mistrzynie świata, ciasta były przepyszne, najadłam się jak nie wiem, hahaha :D
A plany na Sylwestra? Prawdopodobnie siedzę w domu z chłopakiem. Chciałam na jakąś imprezę iść, ale nie taką w klubie, tylko taką z zespołem muzycznym i bufetem...Ale nic ciekawego w okolicy nie ma ;/ Więc pościągamy fajne filmy, kupimy masę popcornu i też będzie świetnie <3
Ewentualnie może wpadniemy na rynek do Krakowa... Tylko muszę zebrać jakąś większą grupkę chętnych...Ale to się opracuje spontanicznie ;)
Cóż by jeszcze napisać... Eh, nie mam pomysłu! Jak coś, zrobię edit :)
A więc, jeśli nadchodzą Święta...

Życzę Wam, abyście te Święta spędzili w gronie rodzinnym, w zdrowiu i szczęściu,
szampańskiego, szalonego Sylwestra,
a także szczęśliwego Nowego Roku 2014,
aby obfitował w miłość, sukcesy i przyjaźń

Kinga <3

Do zobaczenia w Nowym Roku Kochani! :)

sobota, 7 grudnia 2013

Grudzień! RECENZJA- Płynne szkło Eveline.

Uff, w końcu jestem, w końcu zabrałam się do napisania posta ;)
I w końcu będzie choć trochę ciekawszy, bo mam garść kosmetycznych nowości, bo ostatnio mi się posypało tych kosmetykowych prezentów i z radością mogę je przetestować :)
***
Co u mnie? Leci. Raz jest gorzej, raz lepiej. W liceum jest mi bardzo ciężko, bo staram się do wszystkiego przykładać i być na bieżąco z materiałem, a przecież mam do pogodzenia jeszcze szkołę muzyczną, w której też się muszę rozwijać. Ale już grudzień, ja jestem w wirze pracy i dlatego daję radę, bo po prostu się już przyzwyczaiłam ;) Na półrocze wyjdą mi chyba tylko 2-3 dostateczne, więc jak na liceum to jest naprawdę dobrze :)
Do mieszkania w Krakowie też już przywykłam, pokochałam to miasto, głównie przez ludzi, których tu spotykam. W tej masie ludzi można spotkać naprawdę wartościowe osóbki, które dodają Ci skrzydeł, sprawiają, że się uśmiechasz w zły dzień i dają Ci siłę, żeby dalej iść. To jest naprawdę cudowne ;)
Uwielbiam chodzić na krakowski rynek, jeju. Pewnie już to pisałam, tylko nie pamiętam ;) Ale po prostu, szczególnie w słoneczny dzień, on tętni życiem. Pełno uśmiechniętych ludzi, gwar, hałas, ale taki oczyszczający. Teraz, gdy jest zimno, nie jest tam już tak przyjemnie, ale... Rynek dalej ma swój urok ;)
Mój związek się także świetnie trzyma. W życiu nie podejrzewałabym, że ja, pokręcona, zwariowana, nieokrzesana, szczera do bólu, gderliwa i wredna, znajdzie człowieka , który będzie w stanie ze mną wytrzymać! Ale jednak ;) I to jest niesamowite, i to zawsze będzie napawać mnie podziwem. Że dwoje ludzi potrafi się przypadkiem zetknąć, a potem nie potrafią bez siebie żyć. Miłość jest piękna ludzie! ;D
***
Dobra, koniec  pamiętnika, przejdźmy do kosmetyków, czyli to, co lubię najbardziej (:
Zostałam posiadaczką czterech kosmetyków z Eveline: płynnego szkła (utwardzacz) i odżywki do paznokci, tuszu i płynu miclearnego. W międzyczasie kupiłam sobie tusz i kredkę z Wibo.
Dzisiaj powiem coś o utwardzaczu z Eveline, bo jestem nim zachwycona ;)
Dostałam go w prezencie na Mikołajki, sama chciałam sobie coś takiego kupić, ale wiecznie szkoda mi było kasy, a tu proszę ;)
PŁYNNE SZKŁO- EVELINE
Utwardzacz ma gęstą konsystencję, podobną do gęstszego lakieru bezbarwnego.
Można go nakładać prosto na niepomalowane, albo już pomalowane paznokcie.

Zrobiłam test- wzięłam biały lakier z Sensique, który nie jest zbyt trwały. Nałożyłam dwie warstwy, a potem pokryłam tym właśnie utwardzaczem. Normalnie paznokcie odpryskiwały mi już po dniu, dwóch dniach przy tym lakierze... Tym razem zaczęły się niszczyć dopiero po 5 dniach! Wykonywałam wszystkie czynności co zwykle, czyli zmywałam, robiłam pranie, itp, kompletnie nie oszczędzałam rąk ;) W dodatku paznokcie pięknie się błyszczą, faktycznie przypominający taflę szkła, są trochę elastyczniejsze, a kolor wydaje się świeższy i bardziej głęboki.
OCENA: Jak dla mnie 5/5. To niedrogi produkt, w dodatku efektowny, łatwo się go nakłada na płytkę paznokcia. Co prawda, w ulotce pisze, że przedłuża trwałość lakieru do 10 dni, ale jak dla mnie to dość nierealne- chyba, że mamy superdrogi lakier, lub nic nie robimy w domu ;) Dla osób dość aktywnych, jak ja, lakier wytrzyma od 4-7 dni, ale to i tak naprawdę długo ;)
CENA: ok. 11-13 zł.

***
Reszta recenzji pojawi się, gdy lepiej zapoznam się z kosmetykami, bo niektórych użyłam dopiero raz, albo w ogóle ;)
Ostatnio kupiłam sobie też dwa sweterki: beżowy z House i biały z Diverse. Powiem Wam, że ogólnie w tą jesień/zimę oszalałam na punkcie sweterków, jak wchodzę do sklepu, to chciałabym wykupić wszystkie! Lubię szczególnie te luźne. Wiem, nie wygląda się w nich tak świetnie, jak np. w topie, ale w zimę nie zwracam na to uwagi- przede wszystkim ma mi być cieplutko, żeby jakoś przetrwać mrozy w naszych szkolnych salach ;)

To by było na tyle dzisiaj! Bardzo się postaram pisać częściej, chociaż ciężko mi to wychodzi. Piszcie komentarze, pytajcie, dajcie znać, że jeszcze tu wchodzicie! Do zobaczyska :***

EDIT: Zapomniałam napisać, że dświeżyłam swoje ombre! Wiem, że już wyszło z mody, ale mi wciąż bardzo się podoba, mam jasną cerę, więc lepiej wygląda, gdy mam jaśniejsze włosy ;) Teraz sięga mi mniej więcej do połowy długości włosów i jest jaśniejsze ;) Jak nie zapomnę, to wrzucę zdjęcia następnym razem ;)


piątek, 1 listopada 2013

Listopad. Carrie.

Jestem, jestem!
Nawet nie wiedziałam, że nie było mnie przez 1,5 miesiąca, bardzo szybko zleciało...
A więc wracam do Was, mam nadzieję, że jeszcze ktoś czyta tego bloga, bo zwyczajnie nie mam czasu na jego promowanie ;)
Co u mnie?
A jakoś leci. W szkole łatwo nie jest, jest dość wysoki poziom, a że ja jestem ambitna, to naprawdę się przykładam do tego, co robię, i póki co mam zapał, więc oceny też są dość spoko ;)
Klasę mam świetną, naprawdę <oprócz kilku wyjątków, ale jak to wszędzie>, ale mogę zapewnić, że wszystkie dziewczyny w klasie mam naprawdę mega, są przekochane ;))
W szkole muzycznej też ok, niestety przez liceum mam na nią mało czasu i czasami mało zapału ze zmęczenia... Ale idę do przodu i staram się wyrabiać normę, na razie daję radę :)
Dużo mi daje fakt, że mam chłopaka, który mnie motywuje i wspiera. Naprawdę, to jest tak motywujące, jeśli ktoś Cię tak mocno dopinguje, gdybym była sama, to pewnie bym się poddała po miesiącu, bo szczególnie we wrześniu było mi ciężko... Moja psychika była w nie najlepszym stanie i tak dalej... Ale on mnie z wszystkiego wygrzebał, i teraz już jest ok. Zdarzy mi się też gdzieś z nim wyjść, pośmiać się, to też naprawdę wiele daje i pozwala się wyrwać z szarej rzeczywistości ;)
 ***
Byliśmy na przykład na filmie Carrie, tak zmieniając temat, link tu-http://www.filmweb.pl/film/Carrie-2013-625417#
Miał być to horror, więc miałam pewne obawy, zanim poszliśmy na film, bo ja po prostu boję się takich stricte horrorów, to znaczy jak coś dziwnego wyskakuje mi na ekran.... Ale to nie był taki horror, prędzej thriller, bo nie było w nim dramatycznych scen, no może oprócz krwawej końcówki ;)
Mimo niskich ocen na filmwebie osobiście mogę polecić ten film, gra aktorska jest naprawdę świetna, klimat filmu też fascynuje, wciąga i miejscami przeraża, zakończenie jest zaskakujące... Naprawdę, godne obejrzenia ;)
***
No, to zrobiłam mini recenzję xd Jakie są moje plany na kolejne dni?
Przez długi weekend chcę trochę odpocząć, trochę pouczyć się, trochę pospotykać z przyjaciółmi, potem tydzień pracy, nauki i bieganiny, a potem jadę do chłopaka na 18stkę, czyli znowu trochę odpocznę ;)
Czasami to już mam dosyć miasta, jak wracam do domu to jakoś tak dziwnie cicho tu jest ;D
Ale nie ma to jak wieś. Nie żyjesz z kimś obcym okno w okno, masz własne podwórko, czyste powietrze... Napraawdę coś cudownego!

Myślę, że to by było na tyle, postaram się tu wpadać częściej... Do zobaczyska :*

niedziela, 15 września 2013

Telegraf z Krakowa

Witam :)
Wpadam tylko poinformować, że ŻYJĘ, dorwałam komputer pierwszy raz od dwóch tygodni, więc postaram się je streścić :)
A więc: 1 września wprowadziłam się do Krakowa. Mieszkam w pokoju dwuosobowym z maturzystką, naprawdę spoko dziewczyna, z którą się da pogadać i pożartować :) Bursa jest genialna, wszystko nowe, ładne, czyste i porządne, fajnie się tam żyje, chociaż wiadomo, to nie to samo co mieszkanie, bo opiekunowie kontrolują gdzie i po co idziemy, i tak dalej...Mimo to, fakt, że mam 3 km do Rynku, jest cudowny... Nie zawsze mam czas wpadać, ale przynajmniej z 2 razy w tygodniu staram się iść na Rynek, bo kocham klimat tego miejsca...
Szkoła? Liceum jest spoko, mam bardzo fajną klasę, z nauczycielami gorzej, bo praktycznie nie ma takiego, który by nas nie gnębił, sama szkoła też mnie nie zachwyca, bo jest bardzo tłoczno, głośno, trudno mi jest się przyzwyczaić... Ale dam radę, już w miarę ogarniam co i jak, i co zrobić, aby w niej przetrwać ;)
Szkoła muzyczna? BAJKA! Dalej nie wierzę, jak wchodzę po schodach do sali, że tam jestem, że jestem uczennicą tamtych murów, tamtych nauczycieli... Kocham klimat tej szkoły, kocham każdą jej część, uwielbiam mojego nauczyciela od klarnetu, nauczycielkę od kształcenia słuchu i zasad muzyki, nauczycielkę od literatury muzycznej i od fortepianu, jestem totalnie zauroczona muzyką! Chociaż czasami mi ciężko, chce mi się płakać ze zmęczenia, to wiem, że to jest mój czas, właśnie spełniają się moje marzenia, o które muszę walczyć.
Kraków? Cudowny. Będący w ciągłym ruchu. Deszczowy. Słoneczny. Cały czas tak samo urokliwy. Czasami przytłaczający, smutny. Czasami radosny, pełny uśmiechów obcych ludzi. Aktorzy uliczni, muzycy. Cała masa żebraków. Bogactwo i bieda styka się na każdym kroku. Różnorodność kulturowa.

Tęsknota? Była i jest. Najbardziej chyba tęsknię za moim chłopakiem, bo jego widzę najrzadziej. Czasami cały dzień mam łzy w oczach, bo już nie potrafię bez niego wytrzymać. Związek na odległość to cholernie trudna rzecz, pełna cierpienia, ale także przepełniona optymizmem, radością i euforią, gdy chwila spotkania jest coraz bliższa. Właściwie to nie wiem, kim bym była bez mojego chłopaka. Pewnie postępowałabym jak dotychczas, czyli nie wiązałabym się z nikim, tylko byłabym sama, samotna, zagubiona. Cały czas czuję jego wsparcie i to jest uczucie nie do opisania.
Tęsknię też za rodzicami i domem, za moimi Cikowicami, za Bochnią. Przecież tu spędziłam 16 lat mojego życia, a teraz jestem tu tylko 2-3 dni w tygodniu. Ciężko mi z tym, ale daję radę, nie wolno się poddawać :)
***
Tak z babskich spraw: mam ochotę na zakupy ;d Poluję na sweterek ombre i żółtą bluzę college, tą drugą już wypatrzyłam, tylko muszę zebrać kasę ;)
Muszę też zbierać kasę na tableta, żeby mieć kontakt ze światem i móc pisać notki nawet w Krakowie, brakuje mi troszkę tego :)
***
To chyba na tyle dzisiaj, przepraszam, że notki nie są wg nowej formuły bloga, ale zwyczajnie nie mam na to czasu, może kiedyś jeszcze pojawi się coś ambitnego... Serdecznie pozdrawiam :***

środa, 28 sierpnia 2013

Kraków wita!

Hej hej :D
W niedzielę wróciłam z pielgrzymki- powiem Wam, że świetna sprawa, chociaż wydaje mi się, że na krakowskiej pielgrzymce jest nieco lepiej. W każdym razie przeżyłam 9 dni modląc się, idąc, śpiewając, myjąc się w misce i śpiąc w namiocie... Tylko 2 razy trafił mi się nocleg w domu, a może z 3 razy prawdziwa łazienka... Powiem Wam, że dla mnie to był niezły survival, ale udowodniłam sobie i innym, że potrafię sobie poradzić w naprawdę trudnych warunkach, także mimo tego, że w 6 dniu nogi odmawiały mi posłuszeństwa... Doszłam na Jasną Górę i podziękowałam za to, co otrzymałam w tym roku, a dostałam wszystko, o czym marzyłam... Rodzice kupili mi klarnet, dostałam się do wymarzonej szkoły muzycznej, liceum, a potem jeszcze znalazłam miłość, która była i jest dopełnieniem mojego szczęścia...
Bardzo lubię chodzić na pielgrzymkę, bo jest na niej niesamowity klimat- i to nieprawda, że na pielgrzymkę chodzą tylko "mohery katole", bo można znaleźć tam rzeszę młodych ludzi, którzy realizują się w swoim życiu będąc prawdziwymi katolikami. Niektórzy krytykowali moje pielgrzymowanie, podśmiewając się pod nosem. Mam to gdzieś, bo się nie zmienię, Matka Częstochowska zbyt dużo mi dała w moim życiu :)
 25.08.2013,
 Piesza Pielgrzymka Tarnowska na Jasnej Górze
źródło: LINK

Z ważnych rzeczy to jeszcze jedno zostało... dostałam się do bursy do Krakowa! Jednak dowiozłam te dokumenty, napisałam podanie, a także udałam się na rozmowę z dyrektorem, gdzie z nim porozmawiałam, jaką mam sytuację (pociągi tak teraz jeżdżą, że musiałabym wstawać o 4:30 codziennie, a jazda busem w ogóle nie wchodzi w grę, bo nie umiem się uczyć jadąc busem). Powiedział, że jak się tylko zwolni miejsce, to da mi znać. I... zwolniło się! Będę mieszkać w pokoju z 2 dziewczynami, łazienkę będziemy mieć na 2 pokoje.... Ciekawe, jak to będzie dzielić łazienkę z 5 dziewczynami, huhu :D Niestety, nie ma tam stołówki, więc będę musiała prowadzić studenckie życie, sama sobie pichcąc posiłki... Mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się jeść zdrowo, a także ćwiczyć, żeby zachować sylwetkę, a nawet ją poprawić :)

A co z blogiem... Na początku nie będę tam mieć komputera, dopiero za miesiąc. dwa, kupię sobie tableta, to będę mieć dostęp do internetu. Obawiam się, że na razie blog będzie po prostu zawieszony...

Boję się trochę... Nowe liceum, nowa szkoła muzyczna, nowe miejsce zamieszkania, nowi ludzie, nowy świat... Śmieję się, że tylko chłopak mi "stary" został.. :P Tak sobie myślałam ostatnio, jakie to cudowne że go mam, bo gdyby nie on to pewnie dawno bym się załamała tą sytuacją... A on mnie wspiera, pociesza, motywuje, żeby wziąć się w garść i spróbować żyć od nowa, z dala od przyjaciół i od wrogów... W Krakowie będę zupełnie inną osobą, z czystą kartą, będę mogła być sobą i nikogo nie udawać. Ludzie mnie pokochają, albo znienawidzą ;)
 Cóż mogę jeszcze napisać? Zakupy do szkoły prawie zrobione, już tylko mi książek brakuje :) Jeszcze muszę kupić spodenki na WF i trampki i... tyle :) W sklepach już pustki, ludzi tyle, że szkoda gadać, ledwo co się do kasy dopchałam, jak zeszyty kupowałam... Zawsze powtarzam mamie, że nie chcę kupować wszystkiego na ostatnią chwilę, a jak przychodzi co do czego, to i tak kupuję. :)

Aaha! 23 sierpnia skończyłam 16 lat, prawie o tym zapomniałam xd Czuję się doroślejsza niż przed rokiem, przede wszystkim psychicznie. To był ciężki rok w moim życiu, pełny zabiegania, trudnych, dorosłych decyzji i odpowiedzialności, i myślę, że to mnie ukształtowało. Jeszcze nie jestem dorosła, nie chcę nią być, ale już mi coraz bliżej do pełnoletności, niestety... jak ten czas szybko leci :)

To chyba tyle na dziś... Znowu napisane chaotycznie, ale ja jakoś inaczej nie umiem ;) Może coś jeszcze napiszę przed wyjazdem, a jak nie, to w następny weekend, jak będę w domu :)
BUZIAKI ! :***

wtorek, 13 sierpnia 2013

Safe and Sound ;)

Witam :)
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam gościa na weekend i nawet nie miałam ochoty pisać... Wybaczycie? ;)
Co u mnie? Szykuję się już pełną parą na pielgrzymkę. Jestem zachwycona, że to już tak niedługo (17 sierpnia), a z drugiej strony strasznie się boję, no bo pierwszy raz będę spać tyle nocy pod rząd w namiocie, nie będę mieć zapewnionej łazienki.... Chcę jednak iść, poświęcić się, a nie pożałuję, bo po pielgrzymce wspomnienia są naprawdę niesamowite ;)
Miałam dzisiaj jechać do Krakowa, zawieźć dokumenty do bursy, zadzwoniłam wcześniej i pani mi kazała zostawić tylko numer telefonu... A wcześniej jak z nią gadałam, to prosiła zawieźć te dokumenty... W efekcie dzisiaj nie jadę do Krakowa, ale w sumie to dobrze, jeszcze się do niego najeżdżę ;p
Plan na dziś? Pograć na klarnecie, na keyboardzie, trochę poczytać (czytam teraz  KLIK , jak skończę to napiszę recenzję), a potem prawdopodobnie do Bochni pojadę, muszę kupić kilka ciuchów i masę konserw na pielgrzymkę, hahaha :)
No i cóż... Na dzisiaj to chyba tyle. Następny post będzie obszerniejszy, na jakiś konkretny temat, postaram się coś wymyślić ;)
Na koniec piosenka, która mnie non stop prześladuje, dlatego tak post się nazywa :)

zapraszam też na mojego ask'a, pytajcie!


Buziaki Kochani! Niedługo koniec wakacji :c
Korzystajcie więc :))

piątek, 2 sierpnia 2013

Oczami podróżnika: Bułgaria!

Więc dzisiaj wyczekiwany post o Bułgarii :) Napiszę trochę o klimacie tamtego kraju, o moim pobycie, o morzu, o wrażeniach i nowych znajomościach :)
***
A więc- wyjechaliśmy 1 lipca, około godziny 9:00 rano. Powiem Wam, że podróż była bardzo męcząca, szczególnie pod koniec, kiedy już dojeżdżaliśmy. Jechaliśmy aż 31 godzin, bo gdzieś w Rumunii w nocy kierowcy się pogubili. Jechaliśmy przez jakieś góry, tyle pamiętam z tego, co budziłam się w nocy :) W Bułgarii większość kraju zajmują pola uprawne, szczególnie słynne słoneczniki. Człowiekowi aż się mieni w oczach od nich! Niedaleko morza były już łąki i pola, nieco przypominające afrykańskie stepy, przynajmniej mi się tak skojarzyło ;)


Ogólnie nastrój w autokarze na początku był spoko, ale potem ludzie już byli zmęczeni sobą i podróżą, więc panowała raczej cisza ;) Następnego dnia, koło 15 dojechaliśmy w końcu do Kiten. Hotel mięliśmy niepozorny, łazienki wołały o pomstę do piekła, ale dało się wytrzymać, bo mięliśmy 30 m do plaży! Pokoje były 2-osobowe, więc ja zajęłam jeden z szanowną Gabrielą (którą w tym momencie serdecznie pozdrawiam :D). Zaraz po przyjedzie i posiłku poszliśmy na chwilę na plażę... Wooow! Niesamowity widok. Bułgaria to naprawdę przepiękne miejsce.
Na plaży spędzaliśmy każdy dzień, przynajmniej każdy ranek, radośnie smażąc się na prażącym słońcu. Dopiero wieczorem opiekunowie musieli robić pogotowie ratunkowe ze spray'em łagodzącym oparzenia, bo okazało się, że da się jednak spalić na wakacjach :D Oczywiście wieczorami graliśmy koncerty z orkiestrą- dwa w Kiten, jeden w Primorsku. Reakcje ludzi były cudowne, wszyscy śpiewali, tańczyli, klaskali. Niezapomniany klimat! ;)
Kiten szczególnie nocą jest świetne. Rozświetlone światłami klubów, dyskotek, sklepów, pełne ludzi- uśmiechniętych, rozbawionych.... Radość i wolność unosi się w powietrzu. Kocham takie miejsca.
 
(Tu jeszcze moje nogi zanim się opaliłam :d )

W niedzielę pojechaliśmy do Burgas, jednego z największych miast Bułgarii. Poszliśmy tam do polskiego kościoła, gdzie wzięliśmy udział we mszy. Potem udaliśmy się uliczkami miasta do parku, a stamtąd do przepięknego tarasu widokowego, z którego można było podziwiać morze i góry.

Nasza niedzielna wycieczka zakończyła się w Nessebarze, starożytnym mieście na pięknym półwyspie. Mogliśmy tam podziwiać urokliwe, wąskie uliczki, a także ruiny starego miasta i murów obronnych.
Co do jedzenia w Bułgarii- przyznam, że kuchnia bałkańska niezbyt przypadła mi do gustu- jedzenie jest tam co prawda bardzo lekkie i zdrowe (np. sałatki, mięso drobiowe, ryż czy kasza), ale bardzo mdłe, dlatego sól bardzo częsta była nam potrzebna ;) Dobry jest kebab, który jest tam robiony z baraniny i drobiu, smakuje inaczej niż nasz "polski", ale również jest smaczny! Zajadałam też przepyszne bułeczki- drożdżówki, coś na wzór naszego obwarzanka, przekładany czekoladą. Przepyszne! Jeszcze jednym bułgarskim przysmakiem, który miałam okazję spróbować, jest caca, czyli malutkie, pieczone rybki. Możecie poczytać o nich tu: http://smakpodrozy.com/bulgaria-2010/caca . Są dość smaczne jak na niepatroszone ryby ;)
Co do turystów: większość to Polacy ;) Bułgarzy dobrze rozumieją polski, myślałam, że podszlifuję angielski, a i tak cały czas musiałam po polsku gadać, bo nic nie rozumieli po angielsku... No cóż ;)
Co do ludzi, których poznałam ... Z nami w hotelu były jeszcze dwa zespoły: chór z Warszawy (z którymi dużo kontaktu nie miałam) oraz orkiestra z Żytna :) Tych drugich świetnie wspominam, cudowni ludzie, wiele wspomnień :D
Z tychże wakacji "przywiozłam" też swoją miłość... Ale to już jest bardzo długa historia, którą mogą znać tylko nieliczni ... ;)
Z powrotem wracaliśmy w poniedziałek, po południu. Tym razem jechaliśmy "tylko" 26 godzin, po pojechaliśmy przez Serbię... Powiem Wam, że Serbia to piękny kraj, szczególnie jeśli chodzi o widoki- całe mnóstwo skalistych szczytów, tuneli... Wszyscy w autokarze tylko podziwiali ze zszokowanymi minami!
To by było chyba na tyle z mojej relacji. Kilka rzeczy pozapominałam na pewno, kilka nie chciałam pisać, bo są zbyt prywatne... Ogólnie nie żałuję, że pojechałam do Bułgarii, naprawdę. Chociaż to biedny kraj, to przepiękny, ludzie w nim też są cudowni: mili, otwarci i uśmiechnięci. No i pogoda murowana- tylko w jeden dzień padało, ale to było tak, że już po południu znowu był upał :D Nie tak jak u nas nad morzem ;)

Jeśli macie jeszcze jakieś pytania odnośnie pobytu czy Bułgarii, to proszę je zadawać w komentarzach, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam! ;**

poniedziałek, 29 lipca 2013

Miłość

Nigdy nie przypuszczałabym, że będzie mi dane napisać post o szczęśliwej miłości. Nigdy nie podejrzewałabym, że doświadczę tego, o czym marzyłam odkąd tylko pamiętam. Zawsze chciałam czuć się kochana, doświadczyć czyjejś bliskości, czyjegoś wsparcia.
Liczyłam na to, że poznam kogoś w liceum, że się znowu zakocham, niekoniecznie z wzajemnością. Znowu będę wzdychać do nieosiągalnego celu, będę płakać po nocach z bólu i z bezradności.
Życie napisało mi jednak inny scenariusz. Nie szukałam miłości, ba, ja nawet jej teraz nie chciałam. Potrzebowałam tylko się wyluzować, odpocząć, zresetować się po bardzo wyczerpującym roku szkolnym.
Wielkie boom.
Czułam tylko, że nie potrafiłabym już inaczej żyć, że nie potrafiłabym już być sama. Nie wiem, jak to się stało, cholera, nie wiem, dlaczego tak szybko się zakochałam. Byłam wściekła na siebie, bo znów trafiło na kogoś, kto naprawdę miał powodzenie u płci przeciwnej. Znowu szykowałam się na ból, na cierpienie i jednocześnie starałam się uparcie zapomnieć.
Czekało mnie jednak zupełnie zdziwienie.
Moje uczucie zostało odwzajemnione, ze zdwojoną siłą. Byłam w totalnym szoku, a jednocześnie roznosiło mnie szczęście. Długo nie potrafiłam uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć, że to przetrwa, że mimo dzielącej odległości będziemy ze sobą. Że ktoś był w stanie naprawdę mnie pokochać, taką jaką jestem, w całości.
A jednak.
To cudowne, jeśli ma się kogoś, komu można powiedzieć o wszystkim, od początku do końca. Nie trzeba się niczego wstydzić, niczego ukrywać, kręcić, kłamać, tuszować. Jest się przed taką osobą jak czysta kartka, bez zmaz, bez sekretów. Czas z ukochaną osobą jest tak bardzo cenny, że czerpie się z niego do dna. Nie chce się stracić ani sekundy, chociaż dotychczas żyło się w biegu, w pośpiechu.
Już nie pragnie się, nie płacze się za dotykiem kogokolwiek, bo się go doświadcza. Ta bliskość jest wyjątkowa, a jednocześnie na tyle codzienna, że pozwala przetrwać nawet najgorsze dni.
Cały czas mam jednak wrażenie, że za chwilę, że za moment, stracę to poczucie szczęścia. Że znowu zostanę sama. Nawet nie chodzi o fakt, że będę sama, tylko że nie będzie przy mnie TEJ osoby.
Jestem z natury człowiekiem, który co chwilę wymyśla sobie powody do zmartwień. Idę jednak do przodu, bo mam dla kogo, mam dla kogo żyć, oddychać, uśmiechać się. Moje życie jest pełne, jest szczęśliwe.
Nie chcę go zmieniać, chociaż jest szalone, przez nawał zajęć. Trzeba jednak kochać, co się ma :)

Życzę każdemu z Was takiej miłości. Zobaczcie, jeszcze z miesiąc temu byłam bardzo pesymistycznie nastawiona do miłości, wydawało mi się, że jestem nieszczęśliwie zakochana. Tak naprawdę, to tamta miłość się dawno wypaliła, a ja tylko wmawiałam sobie że istnieje- by nie mieć pustego serca. W dodatku idealizowałam tamtą osobę, a to był kawał dupka. Teraz nie muszę niczego sobie wmawiać, niczego udawać. Szczęście przyszło samo, nie szukałam go. Nie wyczekiwałam go (no, może troszkę.)
Jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd.


wtorek, 23 lipca 2013

Garść nowości :) Lakiery Sensique.

Hej hej hej :D
Piszę do Was z Radomia, pożyczyłam laptopa od rodzinki, więc jestem :)
Co u mnie? Chciałam poinformować, że kupiłam w Warszawie w sobotę klarnet! Może dla Was to nieistotne, ale ja się czuję, jakbym co najmniej powitała nowego członka rodziny! Jest cudowny, model taki jaki chciałam, przepięknie brzmi, cudownie wygląda... Nic tylko grać i zdobywać trofea, hahaha :)
Wracam jutro do domu, już kupiłam bilet, więc nie ma odwrotu :)
Ten tydzień był bardzo fajny, dwa razy byłam nad zalewem, gdzie się opalałam, kąpałam, śpiewałam przy akompaniamencie gitary i wsuwałam kiełbasę :D Wczoraj w końcu odwiedziłam siłownię z kuzynem, jeju, jak ja dawno nie ćwiczyłam! Wszystko mnie dzisiaj boli, ale to jest bardzo satysfakcjonujący ból :)
Pogoda w ogóle bardzo udana, przepięknie świeci słońce, czasami chmury suną po niebie, ale bezdeszczowo :))
***
Wybrałam się do galerii i kupiłam trzy lakiery: jeden żółty, a drugi to zestaw do french manicure. Jeśli w końcu dobrze mi wyjdzie french (bo raz już robiłam i nie wyszło za ładnie), to dodam zdjęcia i dam instrukcję. Mimo wszystko ślicznie to wygląda na paznokciach :) Wszystkie lakiery są z Sensique, kupione w Drogerii Natura.
***
Nie wiem, czy następny post nie będzie o miłości, Kurde, nie chcę się dzielić prywatnymi przeżyciami, ale zrobię taki ogólny wpis. Powiem Wam, że nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze z samą sobą, jak teraz, więc trzeba to opisać, zapisać, zapamiętać, bo jak wszyscy wiemy, szczęście lubi się szybko kończyć... Ale nie bądźmy pesymistami :)
Jakie dalsze plany? W czwartek do Krakowa, przetestować klarnet z nauczycielem, w piątek odbieram moje Kochanie z Krakowa, sobota robimy grilla w najlepszym gronie, hahaha ;) Czyli wakacje w pełni! A 17 sierpnia idziemy na pielgrzymkę ;*
Jak wrócę, to w końcu zrobię tą notkę o Bułgarii, ech, chciałabym tam wrócić!
Buźka Kochani ;*

" Gdy­byś kiedy we śnie poczuła, że oczy mo­je już nie pat­rzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał"
  ~Stefan Żeromski

środa, 17 lipca 2013

Wyruszam w podróż :))

Hej!
Wiem, nade mną dalej wisi wykonanie notki o Bułgarii, ale... Mój komputer zdecydował, że kompletnie nie jest mu potrzebny dysk D: i w ogóle go nie odczytuje, a na nim miałam wszystkie zdjęcia... A jak mówiłam, żeby opowiadać o tym kraju, potrzebna jest cała masa fotografii! Mam nadzieję, że kolejny raz mi wybaczycie i poczekacie na notkę...A dzisiaj znowu o czymś innym :)
Dzisiaj wyruszam w samotną podróż pociągiem do Radomia, do rodziny. Powiem Wam, że bardzo się na to cieszę, bo uwielbiam wyzwania, ale też i trochę boję... Bo co, jak pomylę pociągi, kupię zły bilet, albo się na coś spóźnię? Mam jednak nadzieję, że nic takiego się nie stanie i że koło godziny 18:00 będę na miejscu ;)
W sobotę jadę do Warszawy kupić klarnet- nareszcie! Jeeju, jestem już tak stęskniona za graniem, że nie da się tego opisać... Modlę się tylko, aby akurat ten egzemplarz mi spasował, żeby się nie okazało, że jadę tyle kilometrów po nic... Mocno trzymajcie kciuki ;)
***
Zapomniałam napisać- zrobiłam sobie ombre! W sumie mam już je od dwóch tygodni. Wyszło bardzo delikatnie, jest o 3-4 jaśniejsze niż moje naturalne włosy. Niestety, nie udało mi się zrobić jakiegoś sensownego zdjęcia, ale w kolejnym poście opiszę jak je robiłam i dołączę zdjęcia z efektami, wtedy sami ocenicie jak mi to wyszło :)
***
Co tu więcej pisać... Muszę zwiewać, bo pociąg mam za 3 godziny, a ja jeszcze kompletnie nieogarnięta :O
PS. Zapałałam wielką, nieśmiałą miłością do reggae- przez jedną osobę, najważniejszą na świecie ;*
Ale o nowym gatunku muzycznym w moim życiu naklepię, jak będę mieć więcej czasu ;)

piątek, 12 lipca 2013

Powrót! New in. :)

Witam Kochani!
Wiem, że niektórzy, których mocno interesuje moje życie prywatne ze zniecierpliwieniem czekają na post o Bułgarii, ale niestety muszę Was rozczarować- mój komputer odmówił posłuszeństwa (już po raz kolejny w przeciągu kilku miesięcy...) a tam mam wszystkie zdjęcia- moim zdaniem wpis o Bułgarii bez zdjęć byłby bez sensu. Przesunę więc wpis o wakacjach na następny post- fani i hejterzy niestety muszą poczekać, bardzo przepraszam ;*
Co tam u mnie?
Zaraz po przyjeździe wybrałam się na zakupy- zostało mi trochę kasy, więc uznałam, że spożytkuję ją na zakup wymarzonej, miętowej spódnicy maxi <3
Kupiłam sobie też balsam do ciała z Seyo, z jedwabiem :) Chciałam kupić mango, ale dziewczyna przede mną zgarnęła ostatnią tubkę... Ale ten jedwab nie taki zły! Dobrze się wchłania i oszołamiająco pachnie :)
A jak u mnie wakacje poza Bułgarią? Byłam wczoraj na grillu u Damiana, była cała masa świetnych ludzi z mojej dawnej klasy i nie tylko, świetnie się bawiłam! Dziękuję Wam bardzo i mam nadzieję, że takich imprez będzie więcej :)
Dzisiaj byłam cały dzień w Krakowie :* Tam spędziłam czas z cudowną osobą, przy okazji lepiej poznałam Kraków, w którym przecież będę spędzać niedługo większość mojego życia, ech. ;)
Mam jeszcze kilka solidnych planów na wakacje- kilka ognisk, wyjazd do Radomia, pielgrzymka, spotkania z cudowną osobą ;D Cholera, powiem Wam, że jestem bardzo szczęśliwa. Wiem, że ten stan zaraz minie, bo ja mam to do siebie, że szczęście nie trwa długo w moim życiu, ale rozkoszuję się chwilą i tym co mam.
Za długo się modliłam o szczęście.
Dostałam wszystko, o co Boga prosiłam.
Dziękuję! <3

Dobranoc Kochani :)



wtorek, 25 czerwca 2013

Happy Day :)

Nie poszłam dziś do szkoły, bo uznałam, że muszę zrobić milion rzeczy.
Jak zwykle, moje plany wzięły w łeb i postawiłam na... luz.
Po kolei wykonuję sobie powolutku wszystkie zaplanowane czynności: sprzątam, gram na klarnecie, uzupełniam kronikę, zaraz zjem obiad, znowu pójdę grać... Bez nerwów, bez stresu.
Odpoczywam, delektuję się odpoczynkiem, chociaż słońce dzisiaj nie bardzo świeci (nieśmiało przedziera się przez chmury), to ja mam uśmiech na twarzy, bo jestem SZCZĘŚLIWA. Tak po prostu :)
Byłam wczoraj na sesji zdjęciowej z Kasią. Na sesji ostatnio byłam, hm... w styczniu albo w lutym, ale to też nie takiej profesjonalnej, bo głównie to się wygłupiałyśmy :)
Zdjęcia wyszły piękne, naprawdę, szkoda że nie jestem taka "piękna" jak na tych zdjęciach w realu... Ale albo rybki, albo akwarium :D Dziękuje bardzo Kasi i liczę na dalszą współpracę :**
Wrzucam jedno z moich ulubionych:
Proszę o nie kopiowanie fotografii bez mojej zgody.

Zaraz idę wsuwać zapiekankę makaronową z kiełbasą i serem, wiem, że kaloryczna i inne pierdoły, ale dzisiaj nie przejmuję się kalorycznością (byleby nie jeść non stop, oglądając telewizję, tylko się ruszać, ot co :D)
Nie przejmuję się także bursą w Krakowie, do której w panice próbuję się dostać, a już za bardzo nie ma miejsc. Co będzie, to będzie, świat się nie zawali! :)
Na zakończenie tego wielce optymistycznego wpisu (takich tu ostatnio mało), zamieszczam panią, która mnie natchnęła, by napisać dziś na blogu:
Byłam przekonana, że to ona śpiewa... Dopóki nie wszedł głos męski, a ona nadal ruszała ustami, haha :D

Możecie mi także zadawać pytania na asku (tylko proszę, o jakieś mądre pytania ;D)

No i co Kochani? 
Życzę miłego, spokojnego i SZCZĘŚLIWEGO dnia! :)

sobota, 22 czerwca 2013

Czas pożegnań...

Cholera, wiem, że ten blog już nigdy nie miał być taki melanchonijny, smętny i smutny, ale inaczej nie potrafię.
Coś się w życiu zaczyna, ale też coś się kończy.
Za tydzień kończę gimnazjum, a także Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia.
Nie potrafię w to uwierzyć.
Szczerze mówiąc, kończenie gimnazjum nie jest dla mnie jakimś strasznym ciosem, będę bardzo tęsknić za niektórymi osobami i za kameralnym klimatem tej szkoły. Jestem jednak otwarta na zmianę, na więcej ludzi, na inny świat, na LICEUM.
Najgorzej jest ze szkołą muzyczną- nie wiem, czy jestem gotowa na rozstanie z tymi nauczycielami, tymi przyjaciółmi i znajomymi, tymi murami, paniami z portierni i obsługi.... Bardzo mocno ich wszystkich pokochałam, pokochałam to miejsce z całego serca, bezinteresownie pokochałam klarnet, nuty i muzykę.
A teraz... Co prawda, idę do wymarzonego II stopnia, ale to znów nieznani nuczyciele, uczniowie, budynek, a przede wszystkim KRAKÓW, tak mi dotychczas obcy, wielki i przerażający, Kraków, który teraz mi będzie drugim domem.
Bardzo mnie boli, że już praktycznie nie będę się widywać z ludźmi, z którymi miałam do czynienia na co dzień.
Będę w obcym świecie, obcym miejscu, wśród obcych ludzi i zachowań.
Jestem sama, nie mam żadnego oparcia w postaci mężczyzny, który by mnie pocieszył, podniósł na duchu i dał siłę, abym mogła powstać i stawić czoła nowemu wyzwaniu.
Liczę na to, że taki się pojawi, że on sprawi, że będzie chciało mi się wstawać codziennie o piątej rano i iść na pociąg, pracować jak robot, biegać od szkoły do szkoły i jak najmniej płakać, chociaż czasami będzie naprawdę ciężko.
Staram się wyciszyć myśli, odpocząć, jak najlepiej wykorzystać wakacje i się nie zadręczać tymi wszystkimi sprawami.


Misja na kolejne dni:
  • ograniczyć słodycze
  • świetnie zagrać na koncercie końcoworocznym
  • uwierzyć w siebie
  • odpocząć i zebrać siły

czwartek, 30 maja 2013

Marzenia się nie spełniają?

Marzenia się nie spełniają?
A może jednak?
Dostałam się. Rany, dostałam się do Szkoły Muzycznej II stopnia!
W sumie to nie wiem co napisać, chciałam dać znak, że żyję i u mnie wszystko w porządku.
Jeszcze z 2 tyg harówki, a potem będę mogła leżeć i wypoczywać. (może nie wypoczywać, bo gra na klarnecie dalej obowiązuje, ale trochę odsapnąć i spotykać się z przyjaciółmi)
Spełniło się jedno z moich ogromnych marzeń, wciąż nie mogę w to uwierzyć. Z drugiej strony, mam świadomość, ile jeszcze muszę zrobić przez wakacje, aby we wrześniu stawić się w szkole z czystym sumieniem, że naprawdę miałam prawo się tam dostać.
Niemożliwe? KOCHANI!
Kiedy się na coś pracuje, jeśli się czegoś pragnie, WSZYSTKO jest możliwe!
Teraz tylko czekać na wyniki testów gimnazjalnych i na listę przyjętych do liceum.
Kraków wzywa! <3
PS. Już niebawem wrócę do starego stylu pisania. Dajcie mi jeszcze trochę pobujać w obłokach ;)

czwartek, 16 maja 2013

Przerażenie i... motywacja :)

Dzisiaj po prostu o uczuciach. Jeśli komuś o tym nie powiem, jeśli nie napiszę, to po prostu wybuchnę.
Mam jutro egzamin wstępny do szkoły muzycznej II stopnia.
Niby nic, niby kolejny egzamin w tym miesiącu.
Cały czas jednak czuję paraliżujący strach, przerażenie, nasuwają mi się czarne myśli. Chyba za bardzo mi zależy na tym, aby zdać. Chyba za bardzo o tym marzę, za dużo razy wyobrażałam sobie, że jestem w tej szkole, krążę po jej korytarzach, uśmiecham się do przechodzących koło mnie ludzi. Chciałabym, aby ta szkoła stała się moim drugim domem, lokum, gdzie zaszyję się na kolejne sześć (!) lat i będę się kształcić.
Poznam nowych ludzi.
Będę coraz lepiej grać na klarnecie.
Poznam tajniki muzyki.
Zdobędę wykształcenie średnie muzyczne.
To już jutro- dzień, na który przygotowywałam się przez tyle miesięcy. Nie mogę w to uwierzyć i normalnie, po ludzku boję się. Mój strach spotęgował dziś fakt, że nie potrafiłam zagrać utworu w całości z akompaniamentem (fortepianem)- a przecież tyle ćwiczyłam.
Co, jeśli jutro się zdenerwuje i będzie tak samo?
Co, jeśli zawiodę sama siebie?

Trzymajcie za mnie kciuki, bardzo mocno. Tylko o to Was proszę- wierzę w to, że modlitwa i kilka trzymanych kciuków za mnie dadzą mi takiego kopa, że wejdę do tej sali i zaszokuję wszystkich, całą komisję, a potem zobaczę swoje nazwisko na liście przyjętych.
DAM RADĘ!

“Nie bój się zrobić czegoś głupiego. W najgorszym razie to po prostu nie zadziała.”
Peter Shankman

:))) 

piątek, 3 maja 2013

Brak motywacji... Majówka.

Witam :)
Eh, powiem Wam, że po egzaminach to mam takiego lenia, że nie mam na nic siły i czasu.
Mało ćwiczę, bo nudzą mnie te łatwe programy, a w tych trudnych są często podskoki, których mi nie wolno wykonywać (pod moim pokojem ma pokój babcia i strasznie się tłukę). Opuściła mnie więc motywacja.
W mojej fit-lodówce wieje pustkami, wciąż jem w kółko i to samo, nie mogę się doczekać jutrzejszych zakupów spożywczych, żeby w końcu kupić coś smacznego ! :)
Za 2 tygodnie egzaminy w szkole muzycznej, a ja mam wszystko niedoszlifowane. Nie to jest najgorsze- najgorsze jest to, że nie mam najmniejszej ochoty ćwiczyć, brakuje mi na to czasu, a książki leżą odłogiem.
RATUNKU!
W tym wirze życia już się totalnie pogubiłam. Chodzę tylko wciąż przybita, zmęczona i wściekła. Chciałabym mieć już wszystkie egzaminy, testy i sprawdziany za sobą, wyjść na zewnątrz ze skakanką, krzycząc "JUŻ NIC NIE MUSZĘ!". Po prostu iść pobiegać, wziąć ciężarki i zrobić porządne cardio, czy chociażby wyjść gdzieś ze znajomymi, do ludzi, do kina, no baru, na lody, GDZIEKOWIEK!
Może i strasznie narzekam, ale mój blog ma być miejscem, gdzie mogę się też komuś wyżalić i spróbować wziąć się w garść. Może Wam uda się mnie jakoś zmotywować- bo jak nie teraz to kiedy? Chyba potrzebuję porządnego kopa w tyłek, żebym się wreszcie ruszyła i zaczęła robić coś dla siebie.
Dzisiejszy dzień weekendu majowego był całkiem przyjemny :) Jak się zapowiadało, pogoda nie była najlepsza, więc zamiast w wymarzone Gorce pojechaliśmy do krakowskiego ZOO. Nie byłam tam chyba z 9 lat i naprawdę wiele się pozmieniało- piękne pawilony, zwierzęta w nieco lepszych warunkach, ucieszyło mnie to :) wkurzają mnie tylko ludzie, którzy np. pukają śpiącym zwierzakom w szyby wybiegów, albo nie daj Boże ciągną biedne pawie za pióra z ogonów. Grr.. najchętniej bym im poodcinała paluchy... Przede wszystkim byli to "gówniarze" w moim wieku, czasami aż mi wstyd, że należę do takiego mało rozgarniętego pokolenia... (nie urażając tych inteligentniejszych :D)
Zdjęcia z zoo wrzucę w następnej notce, bo obecnie jestem przy laptopie taty, gdzie nie ma edytora grafiki, a nie chce mi się ściągać ;)
Zdjęcie zwierząt z ZOO we Wrocławiu

Egzaminy napisane, a ja dalej nie mam wybranego liceum w Krakowie! Czy ktoś z Czytelników może jakieś poleca? Zależy mi, ażeby było blisko centrum, albo w okolicy Krakowa Zabłocia. Chyba nie mam do tego głowy, a czasu jest coraz mniej :) Ech, naprawdę muszę się wziąć w garść :)
***

W czasie, gdy mi nie było, mojemu blogowi stuknęło 6.000 wyświetleń! Dziękuje bardzo wszystkim, którzy regularnie mnie odwiedzają! :)
***
Pewnie zapomniałam napisać jeszcze o kilku rzeczach, ale jak sobie przypomnę, to zrobię edit.
Dzisiaj to tyle! Życzę dobranoc i miłego przeżywania kontynuacji weekendu majowego, przede wszystkim ładnej pogody! Dobranoc :*

czwartek, 25 kwietnia 2013

Powracam!

Kochani!
Udało mi się przejść egzaminy gimnazjalne, nareszcie! Powracam więc do blogowania, bardzo za tym tęskniłam ;)
Niby już po wszystkim, ale za dwa tygodnie czekają mnie kolejne "maratony" egzaminów- najbliższy 13 maja, to jest egzamin z teorii w szkole muzycznej <masakra>, 17 maja egzamin wstępny na II st szkoły muzycznej i 24 maja drugi egzamin wstępny. Jutro troszkę odpocznę i znów biorę się do ostrej pracy...
Postaram się jednak pisać mimo wszystko, bo szkoda mi Was zostawiać :)
Co u mnie?
Po staremu- jestem trochę zmęczona i zestresowana, ale staram się dbać o siebie i nie chodzić byle jak ogarnięta, nie daję po sobie poznać zmęczenia ;p
Nie mam na dziś przygotowanego tematu postu... Dzisiaj ogólnie oznaka, że żyję, pobudzenie do czytania i reaktywacja bloga, jak trochę ochłonę, to przygotuje coś konkretnego ;)
Kupiłam sobie ostatnio w końcu naszyjnik sowę, zawsze chciałam sobie taką kupić, ale wiecznie szkoda mi było kasy, upolowałam na wyprzedaży za "całe" 10 zł :)
Kupiłam też sobie narzutkę czarną, a miałam kupić czarny rozpinany sweterek. Niestety, obeszłam całą galerię wzdłuż i wszerz, i nic nie było. Jak mi się jakiś podobał, to był za duży... Więc musiałam kupić narzutkę!
Tak mi wpadło na myśl, że wrzucę dzisiaj zdjęcia kilku ciuchów, które chciałabym sobie kupić- Wy poznacie mój gust, a ja będę mieć gdzieś zapisane, co chciałabym kupić, kiedy znajdzie się na to fundusz :)
Marzę o kolejnych butach- szpilkach, chociaż jeszcze nie potrafię chodzić w tych karmelowych! ;p
Dziś na tyle, zmykam oglądać House'a, buziaki! :*

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

W końcu wiosna! || Nauka, nauka....

Witam :)
Dzisiaj bardzo krótka notka (jeśli to piszę, to znaczy że pewnie wyjdzie mi długa ;) ), bo mam tyle roboty przed egzaminem, że nie wiem w co ręce włożyć!
A więc dzisiaj w końcu zawitała do nas wiosna! Temperatura nie jest powalająca (coś około 7 C), ale słońce świeci, a śniegu już prawie nie ma! Z powodu tak dobrych warunków wybrałam się dziś na mini wycieczkę rowerową- najpierw do apteki, potem na cmentarz zrobić porządek, a następnie do sklepu po zakupy :) Zawsze coś, a aura jest tak sprzyjająca, że aż grzechem jest siedzieć w domu!
 Dzisiaj piłuję fizykę, geografię, historię, biologię, chemię i historię, do tego przynajmniej 2h grania na klarnecie. Nie mam pojęcia jak ja to wszystko ogarnę... Poniżej przedstawiam dwie książki, które niedawno sobie kupiłam, repetytorium z historii i geografii. Naprawdę świetna sprawa, tylko nie mam pojęcia, jak przerobię obydwie książki w 2 tygodnie ;)
W sobotę wybrałam się na zakupy- kupiłam sobie w końcu błyszczyk, którego zawsze brakowało w mojej kosmetyczce. Kolor to taki delikatny róż, bo nie lubię zbyt mocnych odcieni (mam do tego za jasną cerę). Udało mi się też kupić dwie bluzy (w końcu mam w czym chodzić :D) i usztywnianą gumkę do koków (jak będę się czesać do bierzmowania, to pokażę efekty). Jakiś tydzień temu kupiłam też jedwab do włosów w płynie, sprawdza się rewelacyjnie, jak będę miała chwilkę czasu to napiszę recenzję.

Właśnie! Zaczęła mi gruchotać w głowie myśl, aby zacząć pisać recenzje kosmetyków- sporo mam tego w domu, szczególnie za sprawą mojej mamy. Kto wie, jak będzie mi dobrze szło, to może pokuszę się na recenzje na specjalne zlecenia? To tylko od Was zależy, czy będziecie chciały to czytać, bo nie chcę pisać tego bloga dla samej siebie :) Na pierwszy ogień pójdą kremy, bo tych zużyłam naprawdę sporo i myślę, że moje spostrzeżenia się komuś przydadzą.
***
Wiem, że dzisiaj jest bardzo chaotycznie, ale naprawdę cierpię na brak czasu. Do mojej listy tematów dołączam cztery kolejne:
*Co czytam- gazety, poradniki i czasopisma
*Jedwab w płynie- recenzja
*Kulinarnie- zdrowe potrawy i przekąski
*Second handy- kupowanie w nich to wstyd czy nowy trend?

Jak tylko będę po egzaminach, zacznę w końcu obszernie pisać notki, wyczerpująco i ciekawie, aby zaskarbić sobie kolejnych Czytelnikó i zadowolić tych stałych :) Proszę, dajcie mi troszkę czasu, jak się pozbieram, to w końcu ruszę z kopyta z tą stronką!
Mocno całuję i pozdrawiam, do zobaczenia! :*

wtorek, 2 kwietnia 2013

My room, part 1 || April!

Hej ;)
Już po świętach, więc ruszam z kopyta z moimi blogami :D
Dzisiaj wolne od szkoły, więc zaraz biorę się za naukę, mam tylko 3 tygodnie do egzaminu! Zaczynam lekko panikować, ale dam radę. MUSZĘ dać radę ;)
Porobiłam ostatnio kilka zdjęć i chcę Wam pokazać mój pokój, a także poopowiadać trochę o tym, co się tam znajduję. Jako że mam pokój z siostrą (może niebawem będę mieć własny, ale to wszystko zależy od rodziców ;D), to będzie zupełnie inaczej wyglądał.
***
Pokój urządzałam ok. 4 lata temu, więc ma trochę "krzykliwy charakter". Na ścianach jest kolor ciemna oliwka (miała być jasna, ale po kupieniu farby odcień okazał się ciemniejszy), a na jednej ze ścian przez środek jest biała tapeta w zielone kwiaty.
Dzisiaj mam zdjęcia mojego biurka, które stoi przy drzwiach wejściowych- zazwyczaj jest tam straszny bałagan, ale na potrzeby zdjęć (a także na każdą niedzielę) na nim sprzątam ;D

A więc, no cóż- na moim biurku mieści się wiele, bo mam tam pudełka z gumkami do włosów i biżuterią, drukarkę wielofunkcyjną, lampkę, spirometr do ćwiczeń oddechowych, monitor, głośniki, kosz, misiek (którego dostałam kiedyśtam od rodziców na Walentynki :D), zazwyczaj telefon no i oczywiście moja tablica, która zawiera WSZYSTKO co mnie motywuje, wspomnienia i tak dalej.
To moja tablica zaraz po uporządkowaniu ;) W kopercie w lewym dolnym rogu są "Memories", czyli wszelkie wspomnienia, typu: bilety na koncert, paragony z zakupów z przyjaciółkami, pocztówki. Wszystko, co pozwala mi poprawić humor w gorszy dzień. Na tablicy znajduje się też garstka obrazków motywacyjnych (moja drukarka nie jest na razie w stanie wydrukować kolorów) rozpiska ćwiczeń, moje wiersze, pocztówka od przyjaciółki, plan lekcji, zdjęcie z przyjaciółką i siostrą z czasów Komunii Św. i wiele, wiele innych rzeczy, które w międzyczasie dopinam :)
A to moja najukochańsza motywacja na tablicy- IT'S NEVER TOO LATE TO CHANGE YOUR LIFE!
Codziennie widzę ten napis i codziennie jestem pewna, że mogę WSZYSTKO :)
***
Obiecałam zdjęcia mojego przeuroczego koszyczka do święcenia- oto i on :)

Może i już jestem stara baba, ale w moim koszyczku nie mogło zabraknąć czekoladowego króliczka i jajek, które nawiasem mówiąc zniknęły z niego równie szybko, co się pojawiły ;) Oprócz tego tradycyjnie pisanki, baranek z ciasta, babeczka, kiełbasa, chrzan i sól, (wpakowałam nawet smalec do święcenia :D) chleb, szyneczka i kilka ciastek w kształcie pisanek. Uwielbiam święcić pokarmy, w ogóle kocham Wielkanoc i wszystkie uroczystości w kościele, szkoda że już po wszystkim :(
To były naprawdę piękne święta :)
Koszyczek ozdobiłam falbanką na gumce, która okala koszyczek (można ją kupić w pasmanterii), dwoma sztucznymi kwiatkami i żółto-białą wstążką, którą okrążyłam koszyk a także jego rączkę.
***
No i mamy kwiecień! Jak ten czas leci. Za trochę ponad dwa miesiące koniec roku szkolnego, jakoś nie mogę uwierzyć. Trochę boję się liceum! Co jeśli nie będą mnie w stanie zaakceptować? Nie należę do osób ani spokojnych, ani za specjalnie ułożonych i żeby ze mną wytrzymać, trzeba mnie naprawdę mocno pokochać :D Zobaczymy co ześle los, ale jestem dobrej myśli. Cieszę się, że w końcu wychodzę z gimnazjum- muszę przyznać, że znaczna część gimnazjalistów to po prostu idioci, którzy potrafią tylko się zapić, zapalić, ewentualnie poćpać i mam dość przyrównywania do tego poziomu.
Niektórzy dorośli nie rozumieją, że wszyscy z "gimbazy" nie są tacy sami i generalizują nas. Moi rodzice i tak są fajni, bo mnie wypuszczają na koncerty, imprezy itp., gdzie tylko chcę wyjść, bo wiedzą, że nie piję i nie palę i raczej nie przyniosę kłopotów ;)
***
Dziś to będzie na tyle, jeszcze mam do zrobienia podsumowanie miesiąca ćwiczeń na moim drugim blogu (KLIK) , a poza tym mam zamiar dziś się wziąć za historię i matematykę oraz oczywiście solidnie pograć na klarnecie i poćwiczyć!
Długi ten dzisiejszy post, ale mam nadzieję że dobrnęliście do końca :)
Mocno ściskam i całuję, do zobaczyska! :*

piątek, 29 marca 2013

Wielkanoc :)

Hej :)
Miałam napisać notkę dopiero jutro, ale tak jakoś podniosła mnie na duchu statystyka bloga (wiele osób tu zagląda, bardzo mi z tego powodu miło!), więc postanowiłam że napiszę już dzisiaj?
Co u mnie? Pierwszy egzamin zdany śpiewająco, na początku nieco zawaliłam, ale jakoś się wybroniłam i zwalczyłam stres, jestem z siebie bardzo dumna i zabieram się do jeszcze większej pracy, bo kolejne egzaminy się zbliżają ;)
Ostatnio ciągle sprzątam przed świętami, albo spełniam się w kuchni. Wczoraj po raz pierwszy upiekłam ciasto (nie licząc prościutkiego biszkopta)- mianowicie sernik dwukolorowy :)
Nie wyszedł idealnie, ale też nie wyszedł mi zakalec i ciasto jest bardzo smaczne, także uważam to za mój kulinarny sukces ;) Niebawem wrzucę przepis, jeśli będziecie chcieli.
Nie wiem jak Wy, ale ja strasznie tęsknię za wiosną! Niby już jest, ale tylko na papierze- wszędzie śnieg, chlapa i mróz! Moja babcia twierdzi, że pierwszy raz w jej życiu Wielkanoc będzie śnieg, a moja babcia liczy sobie prawie 85 lat, więc takiej sytuacji nie było od bardzo, bardzo dawna....
Jutro święcimy pokarmy, mój koszyczek jest tak odrąbany wstążeczkami, koronkami i kwiatkami, że wygląda jak koszyk przedszkolaka :D Może jutro uda mi się wejść na kompa, to dodam zdjęcia, może jak jeszcze będzie z zawartością ;) Wielkanoc spędzam u kuzyna, a Lany Poniedziałek u wujka, więc w tym roku święta nie w domu. A jak u Was? Gdzie spędzacie Wielkanoc?
Jak ja bym chciała mieć już własny klarnet! Obecnie jestem na etapie poszukiwań używanego w dobrym stanie i nic nie mogę znaleźć....do końca roku szkolnego w muzycznej zostało niespełna 3 miesiące, zaraz po zakończeniu roku muszę instrument oddać, a nie chcę zostawać bez klarnetu... Nie wiem, może nie jest tak, że nie mogę żyć bez grania, bo mogę, ale jak długo nie gram, to czegoś mi brakuje, coś jest nie tak....
Lubię to robić i chcę to robić dalej. Nie tylko lubię grać, ale też uwielbiam chodzić do szkoły muzycznej, dzięki niej poznałam wiele wspaniałych ludzi, którzy wyryli w moim sercu niezacierany ślad... Z resztą, może kiedyś napiszę o tym osobną notkę, bo niektórzy sądzą, że po szkole muzycznej można grać tylko w nudnej orkiestrze, grając marsze do kotleta, a to absolutnie nie jest prawda :)

No i na koniec:
Z okazji zbliżających się świąt Wielkanocy, życzę Wam dużo zdrowia i szczęścia, aby te święta były przez Was przeżyte w radości, cieple rodzinnego domu i poczuciu bezpieczeństwa.
Niech zmartwychwstały Chrystus towarzyszy Wam przez całe Wasze życie!

Mam nadzieję, że jeszcze przed świętami uda mi się napisać, ale nie obiecuję, bo mój pokój jest jeszcze w lekkim nieładzie... ;)
Papa :*

niedziela, 24 marca 2013

Co u mnie? || Kulinarnie 2: Biszkopt miodowy light

Hej :)
Przymierzałam się kilka dni do napisania notki, ale właśnie złapałam pomysł, więc tylko krótki wstęp i jedziemy ;)
Co u mnie? W środę mam egzamin z klarnetu, więc muszę ćwiczyć. Trochę się martwię, trochę boję, trochę stresuję, ale staram się nie wariować, bo wiem, że przez to coś mi nie wyjdzie :P
Byłam wczoraj w Bochni, na Kiermaszu Wielkanocnym.Super sprawa! Był zespół ludowy z tancerzami (był też pan klarnecista), były stoiska z wyrobem naczyń glinianych, miodem, strojami ludowymi i prawdziwym, wiejskim, polskim jedzeniem! Kupiłyśmy z mamą piękny, pełnoziarnisty domowy chleb, wiejską kiełbasę, przepyszny pasztet z królika, smalec ze skwarkami, babeczki i babkę lukrowaną, od KGW w Woli Drwińskiej, normalnie te panie nieziemsko gotują :O Oczywiście zajadałam się tymi smakołykami z umiarem, żeby potem nie przytyć 2 kg ;D
W ogóle wczoraj miałam fajny dzień, bo kupiłam sobie w końcu żakiet- taki beżowy, lniany w Takko i długie spodnie do ćwiczeń w Butiku. Potem poszłam na spacer z Sabiną, robiłyśmy sobie psychotesty z gazet hahaha :D Nie ma to jak solidnie się pośmiać w dobrym towarzystwie <3 !
Pogoda jest ok, chociaż śnieg nadal zalega, to słonko świeci, więc byłam dziś pobiegać. Wszystko mnie boli, biegałam 2 godz. bo nie miałam ze sobą zegarka....
***
Przejdźmy do notki :) Dzisiaj przedstawię Wam przepis na przepyszne, niskokaloryczne ciasto- Biszkopt miodowy light. To mięciutki biszkopt, przypominający babkę, o nieziemskim cytrynowo-miodowym aromacie. Jest prosty w wykonaniu (wyszedł mi za pierwszym razem, za drugim też ;D ) , a miód daje mu naturalnie słodki smak. Bierzcie się do roboty, garnki w dłoń i pieczemy! <3

Składniki (na małą blachę do pieczenia):

  • 100g mąki pszennej razowej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 łyżki miodu
  • 1/2 cytryny wyszorowanej w gorącej wodzie
  • 3 białka
  • 1 żółtka

  • PS. Jeśli chcemy upiec dużą blachę ciasta, musimy pomnożyć składniki pięć razy (czyli 500g mąki, 15 jajek... :D) składniki. Ciasto będzie sięgać do połowy blaszki, ale jest bardzo sycące i cała rodzina jest w stanie się nim najeść ;)

    Etapy przygotowania

    • 1
      Piekarnik rozgrzać do 200 stopni C. Blachę lub tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia


      .Mój chaos na stole w czasie gotowania, hehe :D

      PS. Blachę wykładamy papierem, aby ciasto było mniej kaloryczne. Jednak papier często się mocno przykleja, polecam więc wysmarować blachę odrobina masła- nie zaszkodzi, a będzie wygodnie kroić ciasto :)
    • 2
      Płynny miód utrzeć robotem ze startą skórką cytryny, sokiem z połówki cytryny i żółtkiem. Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli, dodać do miodowej masy i wsypać 1/3 mąki.
      PS. Cytryny wyparz, utrzyj skórkę na drobnych oczkach tarki.
    • 3
      Wszystko bardzo ostrożnie wymieszać i dodać pozostałą mąkę. Ciasto włożyć na blachę i piec, aż uzyska złoty kolor. (ok. 15-20 min)
      Moje dzieło w piekarniku ;)

    • 4
      Po upieczenia nakryć wypiek ściereczką, a po 3 min. usunąć papier z ciasta. PS. Ciasto przykrywa się ściereczką, żeby papier lepiej odszedł.

      UWAGA! Nie wyciągaj ciasta od razu po zakończeniu pieczenia z piekarnika i nie krój go, dopóki nie wystygnie! Może ci się wtedy zrobić zakalec :)

      Oto, co wyszło z mojego pichcenia:


    ***








    To by było na tyle dzisiaj- następna notka nie wiem kiedy będzie, mam nadzieję że jak najszybciej! Ściskam mocno, papa! :*