piątek, 2 sierpnia 2013

Oczami podróżnika: Bułgaria!

Więc dzisiaj wyczekiwany post o Bułgarii :) Napiszę trochę o klimacie tamtego kraju, o moim pobycie, o morzu, o wrażeniach i nowych znajomościach :)
***
A więc- wyjechaliśmy 1 lipca, około godziny 9:00 rano. Powiem Wam, że podróż była bardzo męcząca, szczególnie pod koniec, kiedy już dojeżdżaliśmy. Jechaliśmy aż 31 godzin, bo gdzieś w Rumunii w nocy kierowcy się pogubili. Jechaliśmy przez jakieś góry, tyle pamiętam z tego, co budziłam się w nocy :) W Bułgarii większość kraju zajmują pola uprawne, szczególnie słynne słoneczniki. Człowiekowi aż się mieni w oczach od nich! Niedaleko morza były już łąki i pola, nieco przypominające afrykańskie stepy, przynajmniej mi się tak skojarzyło ;)


Ogólnie nastrój w autokarze na początku był spoko, ale potem ludzie już byli zmęczeni sobą i podróżą, więc panowała raczej cisza ;) Następnego dnia, koło 15 dojechaliśmy w końcu do Kiten. Hotel mięliśmy niepozorny, łazienki wołały o pomstę do piekła, ale dało się wytrzymać, bo mięliśmy 30 m do plaży! Pokoje były 2-osobowe, więc ja zajęłam jeden z szanowną Gabrielą (którą w tym momencie serdecznie pozdrawiam :D). Zaraz po przyjedzie i posiłku poszliśmy na chwilę na plażę... Wooow! Niesamowity widok. Bułgaria to naprawdę przepiękne miejsce.
Na plaży spędzaliśmy każdy dzień, przynajmniej każdy ranek, radośnie smażąc się na prażącym słońcu. Dopiero wieczorem opiekunowie musieli robić pogotowie ratunkowe ze spray'em łagodzącym oparzenia, bo okazało się, że da się jednak spalić na wakacjach :D Oczywiście wieczorami graliśmy koncerty z orkiestrą- dwa w Kiten, jeden w Primorsku. Reakcje ludzi były cudowne, wszyscy śpiewali, tańczyli, klaskali. Niezapomniany klimat! ;)
Kiten szczególnie nocą jest świetne. Rozświetlone światłami klubów, dyskotek, sklepów, pełne ludzi- uśmiechniętych, rozbawionych.... Radość i wolność unosi się w powietrzu. Kocham takie miejsca.
 
(Tu jeszcze moje nogi zanim się opaliłam :d )

W niedzielę pojechaliśmy do Burgas, jednego z największych miast Bułgarii. Poszliśmy tam do polskiego kościoła, gdzie wzięliśmy udział we mszy. Potem udaliśmy się uliczkami miasta do parku, a stamtąd do przepięknego tarasu widokowego, z którego można było podziwiać morze i góry.

Nasza niedzielna wycieczka zakończyła się w Nessebarze, starożytnym mieście na pięknym półwyspie. Mogliśmy tam podziwiać urokliwe, wąskie uliczki, a także ruiny starego miasta i murów obronnych.
Co do jedzenia w Bułgarii- przyznam, że kuchnia bałkańska niezbyt przypadła mi do gustu- jedzenie jest tam co prawda bardzo lekkie i zdrowe (np. sałatki, mięso drobiowe, ryż czy kasza), ale bardzo mdłe, dlatego sól bardzo częsta była nam potrzebna ;) Dobry jest kebab, który jest tam robiony z baraniny i drobiu, smakuje inaczej niż nasz "polski", ale również jest smaczny! Zajadałam też przepyszne bułeczki- drożdżówki, coś na wzór naszego obwarzanka, przekładany czekoladą. Przepyszne! Jeszcze jednym bułgarskim przysmakiem, który miałam okazję spróbować, jest caca, czyli malutkie, pieczone rybki. Możecie poczytać o nich tu: http://smakpodrozy.com/bulgaria-2010/caca . Są dość smaczne jak na niepatroszone ryby ;)
Co do turystów: większość to Polacy ;) Bułgarzy dobrze rozumieją polski, myślałam, że podszlifuję angielski, a i tak cały czas musiałam po polsku gadać, bo nic nie rozumieli po angielsku... No cóż ;)
Co do ludzi, których poznałam ... Z nami w hotelu były jeszcze dwa zespoły: chór z Warszawy (z którymi dużo kontaktu nie miałam) oraz orkiestra z Żytna :) Tych drugich świetnie wspominam, cudowni ludzie, wiele wspomnień :D
Z tychże wakacji "przywiozłam" też swoją miłość... Ale to już jest bardzo długa historia, którą mogą znać tylko nieliczni ... ;)
Z powrotem wracaliśmy w poniedziałek, po południu. Tym razem jechaliśmy "tylko" 26 godzin, po pojechaliśmy przez Serbię... Powiem Wam, że Serbia to piękny kraj, szczególnie jeśli chodzi o widoki- całe mnóstwo skalistych szczytów, tuneli... Wszyscy w autokarze tylko podziwiali ze zszokowanymi minami!
To by było chyba na tyle z mojej relacji. Kilka rzeczy pozapominałam na pewno, kilka nie chciałam pisać, bo są zbyt prywatne... Ogólnie nie żałuję, że pojechałam do Bułgarii, naprawdę. Chociaż to biedny kraj, to przepiękny, ludzie w nim też są cudowni: mili, otwarci i uśmiechnięci. No i pogoda murowana- tylko w jeden dzień padało, ale to było tak, że już po południu znowu był upał :D Nie tak jak u nas nad morzem ;)

Jeśli macie jeszcze jakieś pytania odnośnie pobytu czy Bułgarii, to proszę je zadawać w komentarzach, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam! ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz