wtorek, 25 czerwca 2013

Happy Day :)

Nie poszłam dziś do szkoły, bo uznałam, że muszę zrobić milion rzeczy.
Jak zwykle, moje plany wzięły w łeb i postawiłam na... luz.
Po kolei wykonuję sobie powolutku wszystkie zaplanowane czynności: sprzątam, gram na klarnecie, uzupełniam kronikę, zaraz zjem obiad, znowu pójdę grać... Bez nerwów, bez stresu.
Odpoczywam, delektuję się odpoczynkiem, chociaż słońce dzisiaj nie bardzo świeci (nieśmiało przedziera się przez chmury), to ja mam uśmiech na twarzy, bo jestem SZCZĘŚLIWA. Tak po prostu :)
Byłam wczoraj na sesji zdjęciowej z Kasią. Na sesji ostatnio byłam, hm... w styczniu albo w lutym, ale to też nie takiej profesjonalnej, bo głównie to się wygłupiałyśmy :)
Zdjęcia wyszły piękne, naprawdę, szkoda że nie jestem taka "piękna" jak na tych zdjęciach w realu... Ale albo rybki, albo akwarium :D Dziękuje bardzo Kasi i liczę na dalszą współpracę :**
Wrzucam jedno z moich ulubionych:
Proszę o nie kopiowanie fotografii bez mojej zgody.

Zaraz idę wsuwać zapiekankę makaronową z kiełbasą i serem, wiem, że kaloryczna i inne pierdoły, ale dzisiaj nie przejmuję się kalorycznością (byleby nie jeść non stop, oglądając telewizję, tylko się ruszać, ot co :D)
Nie przejmuję się także bursą w Krakowie, do której w panice próbuję się dostać, a już za bardzo nie ma miejsc. Co będzie, to będzie, świat się nie zawali! :)
Na zakończenie tego wielce optymistycznego wpisu (takich tu ostatnio mało), zamieszczam panią, która mnie natchnęła, by napisać dziś na blogu:
Byłam przekonana, że to ona śpiewa... Dopóki nie wszedł głos męski, a ona nadal ruszała ustami, haha :D

Możecie mi także zadawać pytania na asku (tylko proszę, o jakieś mądre pytania ;D)

No i co Kochani? 
Życzę miłego, spokojnego i SZCZĘŚLIWEGO dnia! :)

sobota, 22 czerwca 2013

Czas pożegnań...

Cholera, wiem, że ten blog już nigdy nie miał być taki melanchonijny, smętny i smutny, ale inaczej nie potrafię.
Coś się w życiu zaczyna, ale też coś się kończy.
Za tydzień kończę gimnazjum, a także Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia.
Nie potrafię w to uwierzyć.
Szczerze mówiąc, kończenie gimnazjum nie jest dla mnie jakimś strasznym ciosem, będę bardzo tęsknić za niektórymi osobami i za kameralnym klimatem tej szkoły. Jestem jednak otwarta na zmianę, na więcej ludzi, na inny świat, na LICEUM.
Najgorzej jest ze szkołą muzyczną- nie wiem, czy jestem gotowa na rozstanie z tymi nauczycielami, tymi przyjaciółmi i znajomymi, tymi murami, paniami z portierni i obsługi.... Bardzo mocno ich wszystkich pokochałam, pokochałam to miejsce z całego serca, bezinteresownie pokochałam klarnet, nuty i muzykę.
A teraz... Co prawda, idę do wymarzonego II stopnia, ale to znów nieznani nuczyciele, uczniowie, budynek, a przede wszystkim KRAKÓW, tak mi dotychczas obcy, wielki i przerażający, Kraków, który teraz mi będzie drugim domem.
Bardzo mnie boli, że już praktycznie nie będę się widywać z ludźmi, z którymi miałam do czynienia na co dzień.
Będę w obcym świecie, obcym miejscu, wśród obcych ludzi i zachowań.
Jestem sama, nie mam żadnego oparcia w postaci mężczyzny, który by mnie pocieszył, podniósł na duchu i dał siłę, abym mogła powstać i stawić czoła nowemu wyzwaniu.
Liczę na to, że taki się pojawi, że on sprawi, że będzie chciało mi się wstawać codziennie o piątej rano i iść na pociąg, pracować jak robot, biegać od szkoły do szkoły i jak najmniej płakać, chociaż czasami będzie naprawdę ciężko.
Staram się wyciszyć myśli, odpocząć, jak najlepiej wykorzystać wakacje i się nie zadręczać tymi wszystkimi sprawami.


Misja na kolejne dni:
  • ograniczyć słodycze
  • świetnie zagrać na koncercie końcoworocznym
  • uwierzyć w siebie
  • odpocząć i zebrać siły