niedziela, 27 lipca 2014

Bulgaria 2014 and my way

Witam :) Już 10 dni temu wróciłam z Bułgarii...ale do tej pory nie mogę po niej dojść do siebie :) Żartuje, po prostu nie miałam weny, żeby napisać ambitną, ciekawą notkę. Teraz mam chwilkę czasu, więc postaram się krótko przedstawić Wam moje wrażenia po kolejnym pobycie w Kiten, a także opowiedzieć o istotnej zmianie, która nastąpiła w moim życiu.
***
Wyjazd do Bułgarii, do miasteczka Kiten odbył się w dniach 7-17 lipca. W Kiten byłam już po raz drugi i znów muszę stwierdzić, że to cudowne, spokojne i piękne miejsce. Podróż do Bułgarii przebiegła bardzo szybko, w towarzystwie nowo poznanych ludzi, a także starych znajomych, wśród śmiechu i rozmów.
Zanim się obejrzałam, a 8 lipca, koło 12 byliśmy na miejscu. Pierwsze pójście nad morze... niezwykłe uczucie. Tęsknota, jaką czułam za tym miejsce, została zastąpiona totalną radością, ulgą i podekscytowaniem.
 Sam pobyt... Był po prostu doskonały. Miałam grupę, zwaną "watahą", złożoną z samych osób 20+ (no, oprócz mojej Kawy, która nie ma jeszcze dwójki z przodu). Mimo różnic wieku, bardzo dobrze dogadywałam się ze wszystkimi, razem dobrze się bawiliśmy, śmialiśmy i spędzaliśmy czas. Nigdy nie zapomnę długich rejsów po morzu pontonem, chodzenia na kebaba i pizzę na grubym cieście co najmniej raz dziennie, nie zapomnę smaku Somersby gruszkowego... (niestety niedostępnego w Polsce)... Dni spędzone w Kiten wyglądały bardzo podobnie, nie będę się tu roztrząsać szczegółowo, co się działo ;)

Oprócz tego pojechaliśmy do rezerwatu przyrody przy rzece Ropotamo, gdzie w małych łódkach udaliśmy się w rejs. Mogliśmy podziwiać licznie żyjące tam żółwie. Nie muszę chyba opisywać, jak porywająco ciekawa była ta wycieczka, niektórzy zasypiali na tej łódce :D
Jak w tamtym roku, pojechaliśmy także do Burgas, jednego z większych miast Bułgarii. Byliśmy tam na Mszy św. w polskim kościele, a potem poszliśmy na taras, z którego roztacza się niesamowity widok na morze <3
(Proszę bardzo, raz na jakiś czas autorka musi się ujawnić :D)

Prosto z Burgas pojechaliśmy do Nessebaru (Nesebyru), a raczej do jego starej części. Jest położone na pięknym półwyspie. Właśnie ta stara część miasta to wąskie, wyłożone kamieniami uliczki, kamienne cerkwie, kamienice,  ruiny murów, a przy tym lokale osadzone na skalistych wybrzeżach, piękna plaża wyłożona muszelkami.... W Nessebarze jest niesamowity klimat, rodem z Włoch (tak mi się skojarzyło :D). Kocham chodzić tamtymi uliczkami, bo mają cudowny klimat :)
Z relacji to chyba tyle, naprawdę nie ma wiele do opisywania... Na cały wyjazd składa się masa małych wspomnień, niektórych bardzo prywatnych, więc nie mogę o nich napisać :)

(Zdjęcia nie zostały wykonane przeze mnie. Mimo to, proszę ich nie kopiować)
 
Może od razu przejdźmy do drugiego wątku.
***
Zmiana w moim życiu.
W Bułgarii miałam zetknięcie z osobami, które ukończyły Akademię Muzyczną, na różnych wydziałach. Dużo z nimi rozmawiałam, wypytując o pracę, o ćwiczenie, o studia...Przez tych kilka dni przekonałam się, jakimi wspaniałymi ludźmi są muzycy. Są bardzo otwarci, optymistyczni, zakręceni, żyją muzyką i widać w ich oczach, jak wielką jest dla nich radością.
Uznałam, że ja też tak chcę, że chcę zająć się muzyką, chcę grać koncerty, występować, ćwiczyć, spędzać długie godziny ćwicząc, chcę się doskonalić a przede wszystkim czerpać z tego radość.
Postanowiłam, że chcę zostać zawodową klarnecistką.
Niby wydawałoby się, że idąc już do II stopnia szkoły muzycznej powinnam to wiedzieć. Niestety, nie wiedziałam. Nie wszyscy w moim otoczeniu popierali i dalej nie popierają pomysłu studiów muzycznych.
Dzięki zetknięciu z tymi osobami uświadomiłam sobie, że to nieważne, czego inni ode mnie oczekują, ale to, co sama pragnę w życiu osiągnąć. Nie widzę się w innym zawodzie, jak w zawodzie muzyka.
Jak się z tym czuje?
Nareszcie wiem na czym stoję, czuje się z tym lekko, cudownie, mam uczucie wypełnionej pustki w sercu i umyśle, bo wiem, do czego dążę. To cudowne uczucie!
Muszę jeszcze rozważyć, czy pójść w stronę muzyki klasycznej, czy jazzowej, bo wciąż nie umiem się zdecydować. Czas pokaże. W każdym bądź razie teraz porządnie biorę się za szkołę muzyczną i ostro w niej pracuje. Jestem teraz sama, więc mogę więcej czasu poświęcić klarnetowi, co mnie bardzo cieszy.
Na zawsze muzyka... :)

"Muzyka to naprawdę mocny narkotyk. Może cię zatruć, podnieść na duchu lub sprawić, że rozchorujesz się, nie wiedząc dlaczego."
Adam Neste (1723 - 1790)