środa, 29 czerwca 2016

Pod prąd

Wiem, że dość długo mnie nie było,ale dużo u mnie się działo. Jednak już po wszystkim, czekam cierpliwie na wyniki, zobaczymy co mi wyszło, a co nie :) Dzisiaj garstka krótkich przemyśleń.

W dzisiejszym świecie żyje się schematycznie. Bardzo często nasze dni wyglądają podobnie- wstajemy rano, idziemy do pracy/szkoły, potem wracamy do domu, wypełniamy obowiązki, odpoczywamy, idziemy spać. A kolejnego dnia- replay. W tej codziennej rutynie bardzo łatwo zatracić radość życia, satysfakcję z tego, że coś robimy, przeżywamy. Zauważyłam to także po sobie, gdy wstawałam rano do szkoły niemal modląc się, by ten długi dzień się skończył. Miałam ochotę po prostu przewinąć te dziesięć godzin i iść spać...Zauważam to też teraz, gdy wybieram się do pracy i jak dłuży mi się w niej czas. Mam szczęście, że trafiłam na bardzo fajnych współpracowników, którzy trochę rozluźniają atmosferę, ale wiadomo że codziennie wykonuje się te same czynności...Nie jest trudno wpaść w okropną rutynę i apatię wobec życia...
Jednak kiedy pomyślimy, jak wiele mamy, mimo iż to wszystko wydaje się tak zwykłe, powszechne i oczywiste, może uda nam się docenić tą zwyczajność. Żeby cieszyć się życiem trzeba iść trochę "pod prąd"- szukać radości tam, gdzie zazwyczaj się jej nie zauważa. Działać, kiedy otoczenie wyśmiewa nasz zapał. Uśmiechać się, gdy los brutalnie nas skopie po tyłku. Doceniać  chwilę, nawet każdą nudną minutę w pracy, w szkole, spędzoną w książkach przed nadchodzącą sesją, czy nawet w kolejce do lekarza ;-)

Pomyśl, że na pewno teraz ktoś na świecie musi z niego odejść, zostawiając to wszystko, czego się dorobił. Pomyśl, że może właśnie ktoś dowiedział się, że jest nieuleczalnie chory. Ktoś właśnie stracił pracę i nie ma za co żyć. Komuś właśnie rozpadło się małżeństwo. Komuś zmarł ktoś bliski. Codzienna rutyna może zostać przerwana jakimś tak dramatycznym zdarzeniem, które dopiero zmieni nasz punkt widzenia. A może warto zrobić to wcześniej samemu? Kiedy tak pomyślałam o swoim "nudnym życiu", to stwierdziłam, że cholera, naprawdę jestem szczęściarą. Jestem zdrowa, mam rodzinę, mam gdzie mieszkać, skończyłam szkołę, może dostanę się na studia, mam pracę. To, że mam to wszystko, wręcz zobowiązuje mnie do celebracji każdej z chwil. To nie jest łatwe, gdy trzeba wstać co świt, ale uwierz, że warto. Przełam schemat, przełam swoje przyzwyczajenia i zrób coś inaczej. Doceń to, co będziesz robić danego dnia. Może pomyśl, że nadchodzący dzień, mimo że pozornie taki sam, jak poprzedni, jest prawdziwym darem, bo ktoś właśnie umiera, a Ty wciąż żyjesz, że darem jest nawet to 8 godzin pracy do "odklepania"! Takie myślenie wywołuje w człowieku więcej radości, optymizmu i spontaniczności- a spontaniczność pozwala kolekcjonować dobre chwile.
 Nasze życie będzie udane nie przez to, ile majątku zgromadzimy, ale przez to, jakie będziemy mieć z niego wspomnienia. Wiadomo, że nie co tydzień wyjeżdża się na zagraniczne wakacje czy bierze udział w niesamowitych imprezach (chociaż to już jest bardziej możliwe), więc pozwólmy, by nasza codzienność zasługiwała na miano "dobrych wspomnień". Słuchaj swojej intuicji, spełniaj marzenia, wyciągaj z danego Ci czasu ile się da. Bo tylko pójście pod prąd uczyni Cię silnym, szczęśliwym i spełnionym człowiekiem.