Przepraszam za brak notek, ale akurat wtorek i środa to dni, w których mam szkołę muzyczną i jestem tak zmęczona, że ciężko mi cokolwiek napisać...
Dziś będzie notka raczej refleksyjna, bo jest już za ciemno żeby zrealizować mój wcześniejszy pomysł na notkę. ;)
Co u mnie? Sypie się trochę. Co chwilę kłócę się z moim przyjacielem. On wnerwia mnie, ja wnerwiam jego i nie potrafimy się pogodzić. Nie rozumiem, a jeszcze z miesiąc temu świetnie się dogadywaliśmy i rozumieliśmy. Chyba aż nawet za dobrze.
Nie wiem co będzie. Bardzo boję się stracić kolejną ważną osobę w swoim życiu...
Ale cóż zrobić? Człowieka nie zatrzymam. Musi iść swoją drogą...
***
W szkole ok, zaczęłam przebywać więcej czasu z koleżankami, żebym nie wyszła na odludka, bo zazwyczaj siedzę sama albo z kumplami na przerwie. ;p
Fajnie jest, wesoło, zabawnie, czasami przerażająco i z dreszczykiem emocji, ale taki klimat w szkole mi się podoba. :) Będzie mi szkoda opuścić tą szkołę. A to już za pół roku... Czas niesamowicie szybko leci.
Dopiero był poniedziałek, a jutro już piątek... Próbuję się połapać ze wszystkim, ale brakuje mi czasu.
Na miłość, na przyjaźń, na wypady ze znajomymi. Na granie na klarnecie.
Wczoraj miałam takiego doła <z kimś z mojej rodziny nie jest najlepiej, nie będę mówić z kim>, że przesiedziałam z 4 godz przed kompem, tępo wpatrując się w ekran. Nie pojechałam do muzycznej, nie pojechałam na próbę.
Jest trochę lepiej, ale tak jakby dotychczas stabilny mur, który odgradzał mnie od problemów, sprawiał, że byłam szczęśliwa, spełniona, czułam się doceniona i pewna siebie gdzieś pękł. Sypią się okruchy cegły, odpada zaprawa. Boję się, że wszystko zaraz zwali się na mnie, że zginę w tym natłoku problemów, braku spełnienia. Nie, nie mam załamania ani nic, bo zachowuje się i żyje normalnie, ale czegoś.... Czegoś brakuje. Coś odeszło i być może nie wróci. Czuję pustkę w sercu.
I tu puenta na koniec- cieszcie się z chwil, kiedy jesteście szczęśliwi. Czerpcie z nich całymi garściami, wykorzystujcie je, uśmiechajcie się do ludzi. Róbcie to po to, żebyście w takie smutne, dobijające dni mięli co wspominać i mięli nad czym płakać z radości, że to mogło się wydarzyć. I dziękować Bogu, bo to on zsyła takie chwile i czyni nas smutnymi po to, abyśmy mogli lepiej się przygotować na następne partie szczęścia. I dzielcie się szczęściem z innymi ;)
***
Może za bardzo się obnażam na blogu i znowu filozofuję i notka jest trochę w starym stylu bloga, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Przepraszaaam! ;*
Papa <3
Nie nazwałabym tego obnażaniem się, bo i tak mówisz bardzo ogólnie. Dobrze, że się nie załamujesz. Ładne podsumowanie notki :) Szczerze mówiąc, też mam trudny okres w życiu, postanowiłam w związku z tym zacząć się lepiej odżywiać i ćwiczyć, bo ciągle jadłam za dużo, kompensując sobie stresy... Jeśli chcesz to zobacz o tym notkę na moim nowym blogu http://checkouterka.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńPs. Nie wiem czy wolisz, żebym Ci odpowiadała na komentarze u siebie na blogu czy tutaj? Nie chcę spamować :) W każdym razie póki co odpowiedziałam u siebie. Pzdr!
OdpowiedzUsuńMoże być u Ciebie, i tak będę tam często zaglądać więc sobie poczytam ;)
Usuń