poniedziałek, 3 stycznia 2011

New Year! Love, love, love...

Witam ;)
W sumie to nie chcę mi się pisać, ale czuję że muszę..
Nowy Rok, Nowy Rok, tralalala ;)
Taak...
Jest szaleństwo :D
Jakoś tak się cieszę na ten Nowy Rok 2011... Bo ten 2010 nie należał do wybitnie udanych...
A teraz mam nowe plany, nowe pomysły.
Po pierwsze, pragnę skończyć moją książkę. Nie idzie mi to jakoś szybko, ale idzie. Codziennie, przynajmniej stronę udaję mi się cudem zapisać, ale za to dbam, aby każdy szczegół był istotny, aby każde słowo przemawiało do człowieka. No cóż, niekoniecznie musi mnie się to udać :) Niestety, pisałam już jako dziecko mnóstwo książek i pozostały po nich tylko niedokończone rozdziały...

Ano tak Nie napisałam jeszcze nic a nic o swej miłości.
Love, love, love...
Miłość w życiu jest w ogóle niepotrzebna.
Fałsz!
Jest i to bardzo. Jeśli człowiek nie kocha, to nie jest niczego wart. W tym jest cały sens życia człowieka, człowiek jest po to aby naprawić chociaż trochę ten zepsuty świat, jest po to aby kochać i być kochanym, a przede wszystkim jest po to, aby przedłużyć gatunek ;D (ha! odkryłam całą filozofię. Geniusz od siedmiu boleści...)
Kogo kocham? A nie powiem :) Dalej mam pewne wątpliwości, czy to miłość, zauroczenie, bądź też głupia przyjaźń...
Nie będę głupio się rozpisywać jaki on przystojny, mądry, romantyczny.Fuj! Nie cierpię tego, kiedy głopie 10-latki tak "pięknie" piszą, a potem nagle rozkochują się w Justinie Bieberze (bejbe, bejbe, bejbe ouch! czy jakoś tak ;D)
On jest po prostu wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. Tajemniczy. Zaczarowany...
A może tylko ja tak myślę. Może w rzeczywistości jest zwykłym, szarym dryblasem- huliganem ,dla którego liczy się tylko marycha, dopalacze, seks i piwko,albo coś mocniejszego.(a co! trzeba odważnie mówić o problemach dzisiejszej młodzieży, do której niestety ja także należę. jednak ja nie toleruję ani jednej z w.w rzeczy :D)
Jaki był, jest i jaki będzie to jeszcze będę miała czas się dowiedzieć.
Może już za parę dni, tygodni wkroczę na swego bloga z fanfarami, chwaląc się, że mam najlepszego chłopaka pod słońcem (a może nie?), a może odnajdę kogoś zupełnie innego...
Nieraz już śniło mi się, iż stoję z mym lubym na ślubnym kobiercu, ja w białej sukni i w przerażająco długim welonie, on w odświętnym ganiaku i długim krawacie, wymieniamy się obrączkami, buzi buzi i do domu.
A potem patrzę, jak moje dzieci rozkosznie biegają po parku, a ja ze swym lubym idę pod rękę i jestem zauroczona swymi pociechami i taka szczęśliwa...
HahaHa!
Niesamowicie się uśmiałam.
W każdym razie chciałabym serdecznie ucałować mojego lubego (muach :*), z nadzieją, że jednak "cuś" z tego wyjdzie ;) (bo, jak sądzą nasi znajomi, wyraźnie mu się podobam, lecz z doświadczenia przestałam im wierzyć jakieś pół roku temu)
Nadmienię jeszcze, że mnie i owego mężczyznę (chłopaka?) połączyło zamiłowanie do muzyki klasycznej i artystyczne dusze (bredzę jak stara baba!).
Uciekam kochani.
Papa ;*
Buziaki kochanie ;D
Iguanne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz